Ostatnio stwierdziłam, że zatrudnienie pracownika to nie lada koszty i wyzwanie (o czym było w poprzednim numerze KF), więc pomyślałam o stażyście z Urzędu Pracy. I w sumie nawet tego nie planowałam, ale zanim przejęłam swój salon, miałam stażystkę na fryzjerstwie (sama do mnie przyszła, ale na stanowisko kosmetyczki). Poszłam, dopytałam w urzędzie i załatwiłam. Dziewczyna bardzo ładna, sympatyczna, sama poprosiła o staż, gdyż ma dziecko i nie chciałaby robić problemu, jeśli będzie chore itd. Fajnie, odpowiedzialność to podstawa. Była mama, która w razie czego miała pomagać... no właśnie... miała. Podobała mi się jej energia, chęć do pracy, zaangażowanie. Skakała, kiedy udało się załatwić staż, cieszyła się jak dziecko na lizaka, kiedy przychodziły materiały, nota bene za 3 tysiące złotych, aby miała na czym pracować.
Czytaj więcej